niedziela, 3 sierpnia 2014

Abigail Gibbs "Mroczna Bohaterka: Kolacja z wampirem".


Przypadkowe spotkanie na Trafalgar Square odmienia życie Violet Lee, ukazując jej świat, którego nawet sobie nie wyobrażała: istniejące poza czasem miejsce, w którym elegancja, bogactwo, wspaniałe dwory i wytworne przyjęcia są znamionami dekadencji, w jakiej żyją jego mieszkańcy. Za tym przepychem kryje się mrok, którego ucieleśnieniem jest charyzmatyczny i śmiertelnie groźny Kaspar Varn. Violet połączy z Kasparem niebezpieczna namiętność, za którą obydwoje będą musieli zapłacić wysoką cenę....



          Kolacja z wampirem to moja ulubiona książka. Niemal od razu zakochałam się w fabule i prostym języku. Przeczytałam ją w końcu w jeden dzień, nie omijając żadnego zdania! Tak, moi drodzy, jest to możliwe. Po prostu wiedziałam, że nie zasnę jeśli nie dowiem się co stało się z Violet. Na początku nienawidzi wampirów, uważa ich za morderców, myślących tylko o sobie. Jednak po jakimś czasie zaprzyjaźnia się z jednym z nich, czując jednocześnie niezwykły pociąg do tajemniczego Kaspara. Mówi sobie, że jest dla niej zerem, ale tak na prawdę go pragnie. I z wzajemnością. Fabian- przyjaciel Violet, zakochuję się w niej, co przypomina trochę fabułę Zmierzchu, jednak nie dajcie się zwieść, bo jest zupełnie inaczej. Bo przecież Edward nie zakradał się do pokoju Belli i nie żywił się nią? Nauczyłam się kochać Kaspara, płakałam gdy oddzielono go od Violet. Jednak gdy prawda o przepowiedni wyszła na jaw, zaczęło się układać. Bardzo podoba mi się, jak Kaspar nazywał Violet. Otóż nazywał ją dziewczynka. Proste słowo, a sprawia, iż na dziewczęcych buziach pojawia się uśmiech- przynajmniej na mojej. Ta książka sprawi, że pokochacie wampiry ale uwaga- one gryzą. 

Tytuł: Mroczna bohaterka: Kolacja z wampirem
Autor: Abigail Gibbs
Ocena:9/10
Ulubiony cytat: Mordercy zabijają dla przyjemności, a wampiry po ty by przetrwać.
Ulubiona postać: Kaspar
Ilość stron: 376
Fragment: Zaskoczona Lily, która prawdopodobnie nigdy wcześniej nie rozmawiała z wampirem, zawahała się.

– Nie ciebie pytałam, krwiopijco!
– Mój Boże, one są takie same! – Cain zachichotał, podchodząc do nas z uśmiechem na ustach, jakby to było spotkanie rodziny po latach. – Mają nawet takie same oczy – dodał, pochylając się i zaglądając Lily w twarz. Moja siostra trwała nieporuszona, choć zaczerwieniła się jak burak, a Cain udał, że tego nie widzi. Choć przyglądał się jej uważnie, omiatając wzrokiem krótkie, niemal szare włosy wystające nad uszami spod szala na głowie.
– Zadziorność musi być u nich rodzinna – orzekł Kaspar. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz